W południe opuściliśmy Catorce. Długa droga do domu była przed nami. Było już ciemno, gdy dotarliśmy do meksykańskiego granicznego miasta Nueve Laredo. Byliśmy blisko USA, ale nie było dla nas oczywiste, w którym kierunku powinniśmy jechać aby dotrzeć do przejścia granicznego. Gdy zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu, aby sprawdzić mapę, funkcjonariusz Federales (policja federalna) zapukał do mojego okna niemal natychmiast. Zdałem sobie sprawę, że ich pojazd zatrzymał się bezpośrednio za nami. Kiedy opuściłem okno, człowiek w wojskowym hełmie z czarną maską na twarzy i pistoletem maszynowym w dłoniach zapytał, czy czegoś nie potrzebujemy. Grzecznie zapytałem go o drogę do przejścia granicznego. Wyjaśnił, ze szczegółami, gdzie powinniśmy jechać. „Czy wszystko jest w porządku?” - Zapytał w końcu. Z tyłu, ciężki karabin maszynowy zamontowany na pickupie skierowany był w naszą stronę. „Och, tak, jak najbardziej w porządku” - zapewniłem go i pomachałem na pożegnanie odjeżdżając.
Zdaliśmy sobie sprawę, że Federales tak naprawdę nas chronią. Część Meksyku w pobliżu granicy jest najbardziej niebezpieczna. Często można usłyszeć o rozbojach i porwaniach na drogach. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy podczas pobytu w Meksyku zawsze radzili nam, aby nie podróżować po zmroku. Czasami jednak nie mieliśmy wyboru, gdy noc zastała nas zbyt szybko.
Na granicy, musieliśmy znaleźć biura aby anulować pozwolenie samochodowe to, które uzyskaliśmy w Mexicali. Urzędnik usunął naklejkę z przedniej szyby, co gwarantuje, że naszą kaucję odzyskamy z powrotem. Nalepka ma wiele wbudowanych zabezpieczeń. Niektóre z nich pozostały na szybie. Później będziemy musieli je zdrapać.
Po przekroczeniu granicy, rozpoczęła się monotonna i pozbawiona wrażeń jazda do domu. Kolejne dwie doby spędziliśmy w drodze. Nieustanna jazda dniem i nocą, krótkie przystanki, brak snu i jeden kierowca.