Długą drogę powrotną rozpoczęliśmy w poniedziałek. Nigdzie się nie zatrzymywaliśmy, aby spędzić noc. Była to pozbawiona wrażeń jazda po autostradach niemal bez przerwy. Aby zaburzyć okrutnie monotonną podróż przez 10 stanów USA, zatrzymaliśmy się na krótką chwilę w Arizonie, gdzie chcieliśmy zobaczyć budowlę indiańską o nazwie Zamek Montezuma. Nie jest to oczywiście żaden zamek (Hiszpanie, który odkryli ten obiekt byli jak widać innego zdania), lecz po prostu grupa domostw w szczelinie skalnej. Mimo wszystko miejsce to warte jest odwiedzenia, choć podziwiać można ten obiekt tylko z dystansu.
Spora część naszej podróży powrotnej przebiegła wzdłuż historycznej drogi 66. W kilku miejscach próbowaliśmy znaleźć jakieś atrakcje związane z tą legendarną szosą. Niestety napotkaliśmy tylko walące się rudery, nic ładnego.
Na terenie Pensylwanii przejeżdżaliśmy nie daleko miejsca katastrofy lotu 93. Bliska była jedenasta rocznica ataków terrorystycznych 11 września 2001 r. Chcieliśmy odwiedzić to miejsce związane bezpośrednio z wydarzeniami, które na zawszę utkwiły nam w pamięci.
W środę po południu, przejeżdżając 3954 km w ciągu 52 i ½ godziny (niemal non-stop, jeden kierowca) przyjechaliśmy z Arizony do New Jersey. Mateusz wrócił do domu szczęśliwy, czemu trudno było się dziwić. Za kilka dni rozpoczynał studia w Nowym Jorku na uniwersytecie NYU. Dla Ewy i Maćka był to jednak powrót do zwykłego, codziennego życia. Czas planować następne wyprawy.