Dotarliśmy do unikalnego i ciekawego miejsca. Jego początki sięgają wstecz do roku 1779, kiedy to odkryte w tej okolicy zostało srebro. Tłumy poszukiwaczy fortuny przybywały w to miejsce, gorączka srebra spowodowała szybki wzrost liczby ludności. Na początku, osada nosiła nazwę Real de Minas de Nuestra Seńora de la Limpia Concepción de Guadalupe de los Alamos de Catorce, czyli Królewskie Kopalnie Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia z Guadalupe Czternastu Topoli. Była to era kolonialna i większość szlachetnego metalu wydobywanego tutaj wysłana była bezpośrednio do Hiszpanii. Warunki życia w Catorce nie były zbyt łatwe. Nie istniała wówczas droga, miejsce to było odizolowane, był brak wody, brakowało jedzenia. Nie istniały lokalne władze, anarchia rządziła miastem.
Z biegiem lat, powstała legenda na temat bogactwa kopalni srebra w Catorce i populacja wzrosła tu do około 15 tys. Gdy na początku XX wieku, cena srebra drastycznie spadła, kopalnie zostały zamknięte, a liczba ludności zmniejszyła się do 250 stałych mieszkańców. Niemalże z dnia na dzień Real de Catorce stało się wymarłym miastem. Dla nas było to miejsce wyjątkowe, pięknie usytuowane i prawie magiczne. Wspaniała atmosferę tworzą tu stare opuszczone domy, wąskie brukowane uliczki, zapierające dech w piersiach widoki i oczywiście liczne ruiny kopalń.
Podróżni, tacy jak my, zmęczeni codzienną jazdą samochodem, mają okazję tutaj spędzić trochę czasu w siodle. W godzinach porannych, podczas spaceru po mieście spotkaliśmy Javiera. Lokalny meksykański przewodnik zaproponował nam podróż konno po okolicznych górach. Nie wahając się długo wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy aby odwiedzić starą kopalnię. Wąskie ścieżki prowadziły nas wzdłuż stromych zboczy. Był to malowniczy teren ze wspaniałymi widokami Real de Catorce poniżej. Stamtąd ruszyliśmy do El Quemado, indiańskiego świętego miejsca leżącego wysoko w górach Sierra de Catorce.
Na wysokości 3000 m panorama gór była wyjątkowa. Od Javiera dowiedzieliśmy się trochę na temat Indian Huicholes. Cały dzień dostarczył nam niezapomnianych przeżyć. Sześć godzin konno sprawiło, że byliśmy zmęczeni, niewiele pozostało w nas energii na resztę dnia. Byliśmy w górach i była to zapewne duża wysokość ponad poziomem morza, która wywarła na nas największe piętno.
Każdej wiosny Huicholes, rdzenni Indianie ruszają w długą drogę przez pustynię, aby złożyć ofiary religijne w Cerro Quemado. Jest to centrum ceremonialne, leżące na wysokości 3000 m n.p.m. Quemado, według wierzeń ich przodków jest kolebką Tatewari czyli pradziada ognia. W drodze tutaj Indianie zbierają święty dla nich hikuri inaczej pejotl czyli kaktus o działaniu psychotropowym. Podobno jego spożycie pozwala uzyskać halucynacje, a nawet widzenia na jawie.