Mesoamerica

Ponowie w Meksyku

10-12 listopada

W czwartek w środku nocy, wyjechaliśmy z domu. Wczesnym rankiem w sobotę, po przejechaniu nudnych 3200 km, byliśmy w stanie Teksas na granicy z Meksykiem. Przejście graniczne Colombia w okolicach Laredo było opustoszałe. Nasze wizy uzyskaliśmy w rekordowo krótkim czasie. Po 30 minutach, nawet Balios miał swoje pozwolenie w formie wielkiej naklejki na przedniej szybie. Po rocznej przerwie byliśmy z powrotem w Meksyku.

Duża naklejka na szybie::Przejście graniczne Colombia, USA do Meksyku::
Duża naklejka na szybie

Spędziliśmy resztę tego deszczowego dnia jadąc na południe, kolejne 1000 km non-stop, aż dotarliśmy w okolice Ciudad Valles w meksykańskim stanie San Luis Potosi. Było już po 10 wieczorem. Po trzech dobach w samochodzie potrzebowaliśmy odpoczynku. Postanowiliśmy nie tracić czasu na poszukiwanie obozowiska. Zatrzymaliśmy się w hotelu Taninul Spa, szybki prysznic i do spania. Hotel spa okazał się miejscem okropnym, ale przynajmniej trochę odpoczęliśmy. Nie zaimponowały nam tu basen termalny, naturalna jaskinia, ani ludzie pokrywający swoje ciała błotem.

Naturalna jaskinia::San Luis Potosi, Meksyk::
Naturalna jaskinia
Basen termalny::San Luis Potosi, Meksyk::
Basen termalny
Ciało pokryte błotem::San Luis Potosi, Meksyk::
Ciało pokryte błotem

© 2016 Maciej Swuliński