Mieliśmy plan przekroczyć promem rzekę Onilahy z Tulear, jechać dalej na południe i zrobić pętlę z powrotem do drogi RN7. W naszych realiach jednak taka podróż stawała pod znakiem zapytania. Wszystko to z powodu niesamowitego upału, którego doświadczyliśmy w naszym Traktorze. Trudno nam było wyobrazić siebie nieustannie smażonych przez następne trzy, cztery dni. Alternatywą było pozostanie w Tulear, i krótkie jednodniowe wyjazdy. Saint-Augustin nie było daleko od hotelu Bakuba. Oczekiwałem tam pięknych, gęstych namorzyn i malowniczej miejscowości na końcu szlaku 4X4. Miałem również nadzieję na wspaniała wycieczkę lokalną łodzią.
Po drodze mijaliśmy wiele wsi ze zwykłymi chatami z trawy. Miejscowi mieszkańcy byli przyjaźni, często machali nam na powitanie. Na końcu drogi położona jest wioska Saint-Augustin. Jest to miejsce, w którym grupa purytanów osiedliła się w 1645 roku. Przetrwali oni tam niespełna 18 miesięcy. Dzisiejsza wioska nie ma nic, co mogłoby odnosić się do tej pierwszej europejskiej osady.
Saint-Augustin to wioska rybacka leżąca na plaży. Na pierwszy rzut oka widać było wiele tradycyjnych łodzi zwanych Piroga. Gdy zaczęliśmy tam spacerować mieszkańcy często podchodzili do nas. Proponowali wycieczki łodzią, czy też kawę w ich małym barze. Mogło to brzmieć interesująco, gdyby nie fakt, że przy południowym upalnym słońcu rozchodził się tam straszny smród.
Stosy śmieci w centrum wsi cuchnęły zgniłymi rybami w połączeniu ze ściekami. Podczas wędrówki musieliśmy uważać, aby nie nadepnąć na fekalia, które leżały na ziemi, gdziekolwiek się nie ruszyliśmy. W czasie odpływu silny, niemiły zapach od strony rzeki był również dobrze wyczuwalny. Czerwonawa rzeka Onilahy nie była zbyt zachęcająca. Wyobrażaliśmy sobie, że woda zapewne niesie ścieki z innych wiosek w górze rzeki. W takich okolicznościach podróż żaglową łodzią piroga nie brzmiała przyjemnie. Szybko porzuciliśmy ten pomysł. Jakikolwiek posiłek w wiosce nie wyglądał również zbyt apetycznie. Spędziliśmy jednak trochę czasu na rozmowach z dziećmi, które bawiły się w kałużach pozostałych po odpływie wody w pobliżu rzeki.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy po powrocie do Bakuba było zanurzenie się w małym baseniku przed naszym bungalowem. Lodowata woda pomogła obniżyć temperaturę ciała. Mimo wszystko, był to wspaniały dzień, pełen nieoczekiwanych doświadczeń.