Byłem zajęty przygotowaniami samochodu, kiedy usłyszałem dźwięk spadającego przedmiotu na ziemię. W tym samym momencie Ewa zaczęła krzyczeć. W moim ciele poczułem to zupełnie jak porażenie prądem. Wiedziałem, że coś poszło nie tak.
Ostatniej nocy wylądowaliśmy na lotnisku w Meridzie. Minął już miesiąc po naszym wyjeździe. Godzina jazdy taksówką i byliśmy z powrotem na kempingu w Izamal. Zastanawiałem się, jak nasz Jeep o imieniu Balios zareaguje na moją prośbę o uruchomienie silnika. Był bardzo posłuszny, po przekręceniu kluczyka silnik natychmiast zamruczał. Ponieważ było już ciemno, postanowiliśmy pójść spać i popracować nad przygotowaniami do podróży dopiero rano. Po dłuższej nieobecności zawsze jest wiele rzeczy do zrobienia. Pełni energii rozpoczęliśmy prace od świtu. Panowała pora sucha i nie było aż tak gorąco w porównaniu do naszej ostatniej wizyty tutaj. Myślałem, że wszystko jest pod kontrolą i będziemy w stanie szybko odjechać, gdy nagle Ewa krzyknęła „myszy!” upuszczając jednocześnie duże pudło na ziemię. Między ubraniami mojej żony znajdowała się kryjówka myszy. Mysz-mama była nieobecna, ale cztery dopiero co urodzone maleństwa leżały wygodnie między sukienkami, koszulami i spódnicami. Była to dla nas niespodzianka z nutą przerażenia. Zapomniałem nawet zrobić zdjęcia. Aby pozbyć się gryzoni wyrzuciłem zawartość pudła na trawę. Maluchy rozproszyły się w mgnieniu oka, pozostały tylko dziurawe sukienki mojej żony. Zaczęła ona mnie informować, „nigdy tego nie założę, wyrzuć to, nawet tego nie dotknę”. Taki monolog trwał jednak krócej niż myślałem, po prostu dlatego, że odkryłem kolejną kryjówkę myszy w samochodzie. Tym razem mysz przyniosła niezliczoną ilość chusteczek z odległego końca we wnętrzu pojazdu, postrzępiła je i ulokowała w moim OPC (On-board Personal Computer, czyli komputerze pokładowym) w miejscu tradycyjnego samochodowego zestawu stereo. Mysz również uszkodziła okablowanie w jego wewnętrzu. Czyszczenie i naprawa zajęły nam kolejne kilka godzin. O rany, nigdy nie spodziewałem się, że gryzonie mogą zamieszkać w moim samochodzie.
Izamal to hiszpańskie miasto kolonialne powstałe w czasie podboju Jukatanu. Ogromna większość budynków w tym mieście malowanych jest na żółto; dlatego Izamal powszechnie znany jest jako żółte miasto. Jest ono łatwo rozpoznawalne dla każdego przypadkowego gościa; jednolity kolor odróżnia to miasto od wielu innych w Ameryce Środkowej. Jednak Izamal nie jest na trasie turystyki masowej. Postanowiliśmy resztę popołudnia spędzić spacerując jego ulicami. Byliśmy tu już po raz trzeci, byłoby zatem wstyd nie poznać choć trochę tego miasteczka.
Powszechnie znanym w Izamal jest klasztor franciszkanów pod wezwaniem Św. Antoniego z Padwy. Założony jako misja w 1549 roku, powstał na istniejącym wcześniej wielkim placu miasta Majów. Z tablicy informacyjnej dowiedzieliśmy się również, że atrium klasztoru uważane jest za największe w obu Amerykach i drugie na świecie po Placu Świętego Piotra w Watykanie. Jestem ciekaw czy to prawda.
Spacerując poza klasztorem franciszkańskim napotkaliśmy kilka struktur prekolumbijskich. Największymi były pozostałości wielkiej piramidy poświęconej bogu Słońca Majów, drugą była wielka świątynia o nazwie Itzamatul. Na tylnym podwórku starej piekarni natknęliśmy się również na ruiny piramidy Kabal. Spacerując tam, zdaliśmy sobie sprawę, że hiszpańskie miasto kolonialne zostało wzniesione na budowlach istniejącego miasta Majów, a współczesna nazwa miasta pochodzi od starożytnej świątyni Itzamatul. Zniszczenie starych struktur było tutaj ogromne. Odwiedziliśmy już tyle dobrze zrekonstruowanych starożytnych miast Majów, dlaczego to miasto zostało zniszczone tak, że nie jest możliwa jego rekonstrukcja. Powód był prosty. Gdy przybyli Hiszpanie, Izamal był ważnym ośrodkiem religijnym Majów, a franciszkanie widzieli, że założenie chrześcijańskiej misji w dokładnie tym samym miejscu jest sposobem na wykorzenienie istniejących wierzeń Majów. Na początku, misjonarze chcieli rozebrać największe budowle w mieście, ale zdali sobie sprawę, że wymaga to zbyt wiele czasu i pracy. Alternatywnym rozwiązaniem było zbudowanie małego chrześcijańskiego kościółka na szczycie piramidy i jednocześnie użycie jak największej ilości kamienia ze świątyń Majów, aby zbudować klasztor i budynki mieszkalne nowego miasta. Inne miasta, takie jak Uxmal lub Palenque, zostały porzucone przez Majów wieki przed przybyciem Hiszpanów. W ten sposób uniknęły one zburzenia i zniszczenia ponieważ inkwizytorzy nie wiedzieli o ich istnieniu.
W 1549, roku kiedy ufundowano misję, przybył do Izamal mnich franciszkański Diego de Landa. Jest to nazwisko, które należy wspomnieć w kontekście chrystianizacji Majów. Zaledwie kilka lat po podboju Jukatanu przez Hiszpanów Landa był odpowiedzialny za nawracanie Majów na wiarę chrześcijańską. W swych działaniach w imieniu Kościoła, nie unikał on przemocy fizycznej i tortur. Kilku kapłanów przesłało nawet do króla Hiszpanii pisemną skargę na jego działania. Najbardziej znamiennym rozkazem Landy było spalenie 5000 czczonych przez Majów wizerunków i prawdopodobnie 27 ksiąg Majów zapisanych na papierze z kory. Diego de Landa napisał później o tym wydarzeniu: „znaleźliśmy dużą liczbę ksiąg, a że wszystko w nich było zabobonami i kłamstwami diabła, spaliliśmy je wszystkie”. W rzeczywistości zwoje ksiąg zawierały spisaną historię Majów oraz ich wiedzę matematyczną i astronomiczną. Z setek, jeśli nie tysięcy, tylko trzy ksiięgi Majów przetrwały do dziś.