Noc spędziliśmy na parkingu Centro Ecoturistico Chinkultic znajdującym się już blisko granicy Gwatemalą. Hotel był całkowicie wymarły, absolutnie żadnych gości, tylko jeden ochroniarz. Gdy wczoraj pojawiliśmy się tam późnym wieczorem, zdziwił się on, że ktoś przyjechał, ale za 50 peso pozwolił nam pozostać na noc. Rano zdaliśmy sobie sprawę, że mamy piękny widok na świątynię Majów na wzgórzu na przeciwko. Podczas całej naszej wyprawy w Świecie Majów nie często nadarzała się okazja aby biwakować z widokiem na ruiny. Przed zwiedzaniem ruin przejechaliśmy wśród pobliskich pól uprawnych. Napawając się sielankowymi widokami, zauważyliśmy między polami kilka kamienistych pagórków, które mogły być pozostałościami po starożytnych budowlach Majów.
Odwiedzając to stanowisko archeologiczne dowiedzieliśmy się, że było to jedno z największych miast Majów w regionie Laguans de Montebello. Chinkultic, strategicznie zlokalizowane w pobliżu jezior i dużego cenote, uważane jest za bramę do Wyżyn Gwatemali. Miasto zamieszkane było od 100 r. pne do 700 r. ne. Rozkwitło pod koniec ery klasycznej Majów i podzieliło globalny upadek wielu miast Majów pod koniec tego okresu. Pamięć o tym mieście nie szybko jednak wygasła. Przez kilka kolejnych wieków Chinkultic służyło jako nekropolia dla ludzi zamieszkujących okoliczne tereny.
Ta miejsce ma bardzo małą liczbę odwiedzających. Będąc tu mieliśmy ruiny tylko dla siebie. Najciekawszy jest główny akropol na szczycie wzgórza z zapierającym dech w piersiach widokiem na cenote poniżej. Ciekawostką jest, że niektóre artefakty wydobyte zostały z dna tego turkusowego cenote. W Chinkultic odkryto również kilka kamiennych steli przedstawiających miejscowych władców. Wiele struktur tutaj nadal jest zarośniętych, czekając na dalsze badania archeologiczne.
Z Chinkultic ruszyliśmy się do pobliskiego Tenam Puente, kolejnego stanowiska archeologicznego Majów w Chiapas. Z głównej szosy podążaliśmy za znakami do ruin. Na obrzeżach wioski Francisco Sarabia natknęliśmy się na szlaban. W jego sąsiedztwie siedziało co najmniej dziesięciu mężczyzn. Jeden z nich machnął ręką, żebyśmy się zatrzymali. Pomyślałem, że będziemy musieli uiścić opłatę dla lokalnej społeczności. Mężczyzna, najwyraźniej starszy rangą w tej grupie, zapytał nas o cel wizyty. Powiedziałem mu, że chcemy zobaczyć ruiny. „Nie możesz tam jechać, ruiny są zamknięte” - odpowiedział. Było to dla mnie niezwykle zaskakujące. Miejsca archeologiczne są pod opieką instrukcji rządowej nie lokalnej społeczności. Sprzeczanie się z nim jednak było ryzykowne, więc grzecznie zapytałem, czy mogę zrobić zdjęcie przy zamkniętym szlabanie. Niestety nie pozwolił mi i na to. Nie mając innego wyboru, zawróciliśmy. Zdaliśmy sobie sprawę, że były to drugie ruiny Majów, oba w Chiapas, gdzie lokalni mieszkańcy nie pozwolili nam ich odwiedzić. Poprzedni incydent w Bonampak był bardziej drastyczny.
Stamtąd udaliśmy się bezpośrednio do Cascada El Chiflón, gdzie planowaliśmy spędzić noc. Lokalna społeczność utrzymuje park wokół potoku. Przed obiadem mieliśmy jeszcze czas na podziwianie piękna natury. Wzdłuż szlaku oglądaliśmy kilka mniejszych, łatwo dostępnych wodospadów z turkusowymi kaskadami, aż dotarliśmy do głównego, masywnego białego welonu spadającej wody. Warto odwiedzić jest to miejsce.